niedziela, 29 stycznia 2017

Czego nauczył mnie o różańcu torturowany jeniec wojenny


TOD WORNER

Poruszające świadectwo żołnierza pokazało mi, że różaniec może być czymś znacznie więcej niż modlitwą uwielbienia.

Poznałem tę historię jako nastolatek – na długo, zanim zostałem katolikiem – lecz nie mogę sobie przypomnieć, czy znam ją z gazety czy z filmu dokumentalnego w telewizji. Poruszyła mnie jednak i uświadomiła sprawy, które pozostają na trwałe w moim umyśle, ponieważ są bardzo poruszające.

Młody żołnierz amerykański, zamknięty w upalnym więzieniu w środku dżungli, lepki od potu i niedożywiony leżał półprzytomny na brudnej podłodze. Był bity codziennie, czasem nawet co kilka godzin. Kiedy noc mieszała się z dniem, a po jednym tygodniu nadchodził kolejny, ciągłe okrucieństwo wydawało się bez sensu, bez litości i bez końca.

A mimo to, chociaż doświadczał olbrzymiego bólu i trawiła go gorączka, w momentach przytomności żołnierz trzęsącym się palcem wodził po podłodze, jakby coś w niej ryjąc. Łączył ze sobą dziesięć kropek w kółko, w środku rysując krzyż. I wtedy, prawie niezauważalnie, jego spuchnięte i zakrwawione usta zaczynały szeptać Zdrowaś, Maryjo, łaski pełna, Pan z tobą…

Jak później wspominał ten żołnierz, różaniec pozwalał mu pozostać przy zdrowych zmysłach w samym środku niewyobrażalnego okrucieństwa. Powtarzanie słów anioła Gabriela i św. Elżbiety skierowanych do Maryi: Zdrowaś, Maryjo, łaski pełna, Pan z tobą, błogosławionaś ty między niewiastami, modlenie się słowami Ojcze nasz i Chwała Ojcu oraz kontemplowanie tajemnic radosnej, bolesnej i chwalebnej wprowadzały żywą obecność Boga do tej rozpaczliwie ciemnej celi. Przesuwanie połamanymi palcami po punktach wyrytych w ziemi sprawiało, że czuł, iż porządek w jednej chwili bierze górę nad chaosem, a łaska przesłania bezsensowne cierpienie.

Bóg był prawdziwie obecny.

Bowiem różaniec, jak doskonale rozumiał tamten żołnierz, nie jest bezmyślną recytacją frazy po frazie czy też bezdusznym wymienianiem scen z życia Chrystusa. Absolutnie nie. Jest to raczej głęboko mistyczne zanurzenie w Bogu. Jest to ucieczka od bezdusznego teraz do kochającego Wieczność. Jest to okazja do znalezienia się w ciepłych objęciach Jezusa Chrystusa. Jak to wyraził pewien wierzący pisarz:

Słowa [różańca] są jak brzegi rzeki, a modlitwa jest jak rzeka. Brzegi są potrzebne, aby nadać rzece bieg i utrzymać jej ciągły przepływ. Ale chodzi nam głównie o rzekę. Tak jak w modlitwie chodzi o skłonienie serca ku Bogu, co jest najważniejsze … W miarę, jak rzeka płynie do morza, jej brzegi maleją. Tak też w miarę zbliżania się do głębi Bożej obecności słowa stają się mniej ważne… Mamy pozostać sami w cichym oceanie Bożej miłości.

Tak rzeczywiście jest.

Kiedy zostałem katolikiem, wierzyłem, że różaniec jest kontemplacyjną modlitwą uwielbienia. Uważałem, że być może jest to modlitwa, którą od czasu do czasu powinienem odmawiać. Jednak właśnie to poruszające świadectwo żołnierza pokazało mi jasno, że różaniec to coś o wiele więcej. Jest to niezrównane spotkanie z Chrystusem, który jest w stanie przeniknąć najtrudniejszą rzeczywistość. Jest to spotkanie modlitewne, podczas którego słowa stają się mniej istotne i pozostajemy sami w cichym oceanie Bożej miłości.

Żołnierz, który przeżywał piekielne tortury, był tego świadomy i traktował różaniec jako głębokie i ratujące życie spotkanie z Bogiem. Czyż i my nie powinniśmy tak właśnie rozumieć modlitwy różańcowej?

Tekst opublikowany w angielskiej wersji portalu Aleteia

Tod Worner

Mąż, ojciec, katolik. Pracuje jako lekarz. Bloguje na A Catholic Thinker.

Źródło:  pl.aleteia.org/…/czego-nauczyl-m…

Tchnij moc,tchnij miłość i przenikaj zycie me

Rekolekcje młodych z udziałem o. Bashabory w Gdańsku 29.11.2010 - 01.12.2010. Utwór wykonuje zespół En Gedi z Pawłem Skrzekiem na czele (Przystanek Jezus) oraz wokalistami innych czołowych polskich formacji chrześcijańskich (www.engedi.eu).
Youth recollections with Fr Bashabory, Gdańsk, Poland, 2010
Tchnij moc,tchnij miłość i przenikaj życie me....


czwartek, 26 stycznia 2017

Orędzie z Medziugorje 25.01.2017

„Drogie dzieci! Dziś wzywam was, abyście modlili się o pokój.Pokój w ludzkich sercach, pokój w rodzinach i pokój na świecie. Szatan jest silny i chce was wszystkich zwrócić przeciwko Bogu i przywrócić was do tego wszystkiego, co jest ludzkie i w sercach zniszczyć uczucia względem Boga i Bożych spraw. Dziatki, módlcie się i walczcie przeciwko materializmowi, modernizmowi i egoizmowi, które oferuje wam świat. Dziatki, zdecydujcie się na świętość, a ja ze swoim Synem Jezusem oręduję za wami. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie."


„Synod zalecił «pomaganie wiernym we właściwym rozróżnianiu słowa Bożego i objawień prywatnych», których rolą „nie jest (…) „uzupełnianie” ostatecznego Objawienia Chrystusa, lecz pomaganie w pełniejszym przeżywaniu go w jakiejś epoce historycznej”. Wartość objawień prywatnych różni się zasadniczo od jedynego Objawienia publicznego: to ostatnie wymaga naszej wiary; w nim bowiem ludzkimi słowami i za pośrednictwem żywej wspólnoty Kościoła przemawia do nas sam Bóg. Kryterium prawdziwości objawienia prywatnego jest jego ukierunkowanie ku samemu Chrystusowi. Jeśli oddala nas ono od Niego, z pewnością nie pochodzi od Ducha Świętego, który jest naszym przewodnikiem po Ewangelii, a nie poza nią. Objawienie prywatne wspomaga wiarę i jest wiarygodne właśnie przez to, że odsyła do jedynego Objawienia publicznego. Stąd kościelna aprobata objawienia prywatnego zasadniczo mówi, że dane przesłanie nie zawiera treści sprzecznych z wiarą i dobrymi obyczajami; wolno je ogłosić, a wierni mogą przyjąć je w roztropny sposób. Objawienie prywatne może wnieść nowe aspekty, przyczynić się do powstania nowych form pobożności lub do pogłębienia już istniejących. Może mieć ono pewien charakter prorocki (por. 1 Tes 5, 19-21) i skutecznie pomagać w lepszym rozumieniu i przeżywaniu Ewangelii w obecnej epoce; dlatego nie należy go lekceważyć. Jest to pomoc, którą otrzymujemy, ale nie mamy obowiązku z niej korzystać. W każdym razie musi ono być pokarmem dla wiary, nadziei i miłości, które są dla każdego niezmienną drogą zbawienia”. 

Benedykt XVI, papież


Nie jest naszą intencją autorytatywne orzekanie o prawdziwości i autentyczności objawień w Medjugorie. To bowiem należy do kompetencji władz kościelnych. Tę samą ostrożność, ale bez nieuzasadnionego uprzedzenia, pragniemy zachować również w odniesieniu do orędzi. Decyzja władz kościelnych jaka w przyszłości nastąpi będzie decyzją obowiązującą nas wszystkich której się podporządkujemy.

środa, 25 stycznia 2017

25 stycznia Nawrócenie św. Pawła, Apostoła

Szaweł urodził się w Tarsie w Cylicji (obecnie Turcja) około 5-10 roku po Chrystusie. Pochodził z żydowskiej rodziny silnie przywiązanej do tradycji. Byli niewolnikami, którzy zostali wyzwoleni. Szaweł odziedziczył po nich obywatelstwo rzymskie. Uczył się rzemiosła - tkania płótna namiotowego. Później przybył do Jerozolimy, aby studiować Torę. Był uczniem Gamaliela (Dz 22, 3). Gorliwość w strzeżeniu tradycji religijnej sprawiła, że mając około 25 lat stał się zdecydowanym przeciwnikiem i prześladowcą Kościoła. Uczestniczył jako świadek w kamienowaniu św. Szczepana. Około 35 roku z własnej woli udał się z listami polecającymi do Damaszku (Dz 9, 1n; Ga 1, 15-16), aby tam ścigać chrześcijan. Jak podają Dzieje Apostolskie, u bram miasta "olśniła go nagle światłość z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos: «Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?» - «Kto jesteś, Panie?» - powiedział. A On: «Jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić» (Dz 9, 3-6).
Po tym nagłym, niespodziewanym i cudownym nawróceniu przyjął chrzest i zmienił imię na Paweł.
Po trzech latach pobytu w Damaszku oraz krótkim pobycie w Jerozolimie odbył trzy misyjne podróże: pierwszą - w latach 44-49: Cypr-Galacja, razem z Barnabą i Markiem; drugą w latach 50-53: Filippi-Tesaloniki-Berea-Achaia-Korynt, razem z Tymoteuszem i Sylasem; trzecią w latach 53-58: Efez-Macedonia-Korynt-Jerozolima.
Św. Paweł, nazywany Apostołem Narodów, jest autorem 13 listów do gmin chrześcijańskich, włączonych do ksiąg Nowego Testamentu.
W Palestynie Paweł został aresztowany i był przesłuchiwany przez prokuratorów Feliksa i Festusa. Dwa lata przebywał w więzieniu w Cezarei. Gdy odwołał się do cesarza, został deportowany drogą morską do Rzymu. Dwa lata przebywał w więzieniu o dość łagodnym regulaminie. Uwolniony, udał się do Efezu, Hiszpanii (prawdopodobnie; jak podaje Klemens, "dotarł do kresu Zachodu", a tak określano tereny Półwyspu Iberyjskiego) i na Kretę. W Efezie albo w Troadzie aresztowano go po raz drugi (64 r.). W Rzymie oczekiwał na zakończenie procesu oraz wyrok.
Zginął śmiercią męczeńską przez ścięcie mieczem w tym samym roku co św. Piotr Apostoł (67 r.). W Rzymie w IV wieku szczątki Pawła Apostoła złożono w grobowcu, nad którym wybudowano bazylikę św. Pawła za Murami. Jest patronem licznych zakonów, Awinionu, Berlina, Biecza, Frankfurtu nad Menem, Poznania, Rygi, Rzymu, Saragossy oraz marynarzy, powroźników, tkaczy.

Fot. Image Factory

W ikonografii św. Paweł przedstawiany jest w długiej tunice i płaszczu. Jego atrybutami są: baranek, koń, kość słoniowa, miecz.

Źródło: http://brewiarz.pl/

wtorek, 24 stycznia 2017

Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn




Przywołajmy w pamięci dobrze nam znany i bliski naszemu sercu obraz Matki Najświętszej


Będziemy prosić, abyśmy odkryli Maryję jako wzór naszego zawierzenia Jezusowi.



1. Zaproszono także Jezusa


Zauważmy, że na wesele w Kanie Galilejskiej zaproszono najpierw Maryię. A ponieważ była już Maryia, Matka Jezusa, zaproszono także Jezusa i Jego uczniów. Jezus na weselu w Kanie Galilejskiej został zaproszony jako drugi. W ludzkim porządku syn stoi zawsze na drugim miejscu. Pierwsza jest matka. W ludzkim porządku Jezus znajduje się nie tylko na drugim, ale wręcz na ostatnim miejscu. Jezus staje się sługą Jahwe. Zajmuje ostatnie miejsce — krzyż, miejsce przestępcy odrzuconego przez społeczeństwo i ukrzyżowanego poza murami miasta. W ten sposób Jezus ukazuje nam, że celem ludzkiego życia nie jest bynajmniej bycie pierwszym w hierarchii społecznej, wyprzedzanie innych w dążeniu do ludzkiej chwały. Syn Boży zajmuje ostatnie miejsce, aby dać nam wzór najwyższej pokory.

W Liście do Filipian św. Paweł ukazuje pokorę Syna Bożego: On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci — i to śmierci krzyżowej (Flp 2, 6–8). Wiele naszych cierpień wynika z tego, iż ulegamy pysze: chcemy wyprzedzić innych, zrealizować nasze nierealne dążenia, poddajemy się manii własnej wielkości. Jezus zajmujący ostatnie miejsce ukazuje nam, iż rezygnacja z tego, co przerasta nasze siły jest źródłem ładu i pokoju wewnętrznego, prowadzi do dziecięcego zaufania Bogu oraz do nadziei odtąd i aż na wieki (por. Ps 131).

2. Nie mają już wina

Na weselu w Kanie Galilejskiej Maryia jest obecna w sposób bardzo dyskretny. Nie robi nic nadzwyczajnego, ale dyskretnie czuwa. Kiedy zabrakło wina, natychmiast odkrywa tę kłopotliwą sytuację i mówi do Jezusa: Nie mają już wina. Słowa te wydają się być jedynie prostą uwagą uważnego człowieka. Są wyrazem współczucia Maryi, jak i bardzo subtelnie wyrażoną prośbą do Jezusa. Maryia obecna jest w naszym ludzkim życiu przede wszystkim jako Matka czuwająca. Na tym właśnie polega rola matki. Dobra matka nie dyryguje dzieckiem, nie rozkazuje, nie narzuca mu czegokolwiek, ale jest obecna, czuwa, wychodzi naprzeciw.

Prośmy, abyśmy odkryli w naszym życiu Maryię przede wszystkim jako czuwającą, troskliwą i dyskretną Matkę. Doświadczenie Jej obecności może być dla nas źródłem poczucia bezpieczeństwa, źródłem niezwykłej siły, źródłem nieustannego pocieszenia. W czuwającej obecności odsłania się przede wszystkim człowieczeństwo Maryi. Maryia jest najpiękniejszym człowiekiem. Została nam dana jako doskonały wzór człowieczeństwa, ukształtowany na wzór Boga–Człowieka. Prośmy w tej medytacji, aby człowieczeństwo Maryi było dla nas zwierciadłem dla naszego bycia człowiekiem. Maryia, Uzdrowienie chorych, udziela wewnętrznego uleczenia zranień naszego człowieczeństwa.

Nie mają już wina — mówi Maryia. Ale wino nie jest konieczne do życia. Bez wina można żyć. Jednak brak wina na weselu, to brak radości. W Biblii wino symbolizuje radość. Maryia wrażliwa na potrzeby człowieka, ukazuje swojemu Synowi to wszystko, co choćby w najmniejszym stopniu człowieka smuci, przygnębia, co odbiera mu radość życia. Maryia nie zaradza jednak ludzkim potrzebom, ludzkiej biedzie, ale przedstawia je Jezusowi. Ona prowadzi zawsze do Jezusa.

W rozważanej Ewangelii odnajdujemy wzór prawdziwej pobożności maryjnej. Niezdrowa pobożność maryjna zawsze zawiera lęk, który zadaje pytanie, kto stanowi ważniejszy punkt odniesienia w naszej modlitwie: Maryia czy Jezus. Tak zadane pytanie jest błędne, ponieważ przenosi do nieba nasze wewnętrzne konflikty. Kryje się w tym ludzkie rozumowanie, które ujawnia nasze obawy i lęki. Maryia nigdy nie zagraża chrystocentryzmowi naszej pobożności. Ani też chrystocentryzm nie zagraża mariologicznemu wymiarowi naszej modlitwy. Tam gdzie jest Maryia, tam zawsze jest obecny Jezus. A tam gdzie jest obecny Jezus, tam zawsze jest obecna Jego Matka. Maryia prowadzi do Jezusa.

Jednym z ważnych kryteriów autentycznej pobożności chrześcijańskiej jest właśnie zdrowo rozumiana obecność Maryi. Matka Jezusa czuwa w sposób cichy, dyskretny zarówno w życiu Jezusa, jak również i w naszym życiu. Także w taki sposób dyskretny Maryia ukryta jest w Ewangeliach. Pojawia się przy Jezusie w najważniejszych dla Niego momentach.

3. Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?

Nie mają już wina — mówi Maryia do Jezusa. Jezus odpowiada jej w sposób bardzo trudny, wręcz niezrozumiały. Odpowiedź, jaką Syn daje Matce w Kanie Galilejskiej jest jednym z najtrudniejszych fragmentów Ewangelii św. Jana. Egzegeci nie są w stanie oddać go w sposób jednoznaczny. Stąd też istnieją różnice w interpretacjach.

Oto tłumaczenie z pierwszego wydania Biblii Tysiąclecia: Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja? Bardzo trudno zrozumieć, co tłumacz chciał nam przez to powiedzieć. Nie wydają się jednak rzeczą konieczną zbyt głębokie rozważania intelektualne nad tym, co Jezus chciał powiedzieć Maryi. Te trudne słowa możemy uznać wprost za opatrznościowe. Pokazują nam, iż to, co dzieje się pomiędzy Maryią a Jezusem, ogarnia tajemnica, do której nie mamy pełnego dostępu. Nie jesteśmy w stanie do końca zrozumieć istoty więzi, istoty dialogu Matki i Syna.

Nierzadko nasze interpretacje więzi pomiędzy Maryią i Jezusem naznaczone są naszą, nie zawsze dojrzałą, emocjonalnością. Trzeba być bardzo ostrożnym, aby własnych potrzeb i pragnień uczuciowych nie przerzucać na związek Maryi i Jezusa. Jezus rozmawia z Maryią w sposób wymagający. Tak rozmawiał już jako Dwunastoletni chłopiec. Słowa dorastającego Syna były tak trudne, iż Ewangelista Łukasz zaznacza, że Oni, to znaczy Maryia i Józef, nie zrozumieli tego, co chciał im powiedzieć. Także w Kanie Galilejskiej odnajdujemy tę samą trudną mowę Jezusa.

Miłość nie wyraża się najpierw w jakimś tanim sentymentalizmie, w tworzeniu miłego nastroju emocjonalnego, który unika jakichkolwiek trudności i konfliktów. Miłość Maryi do swojego Syna jest bardzo pokorna i cierpliwa. Nie szuka poklasku, nie unosi się pychą (...) nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; (...) lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma (1 Kor 13, 4–7). Maryia pokłada nadzieję w swoim Synu wbrew Jego pozornej odmowie. W naszym dialogu z Jezusem nie chodzi najpierw o to, aby Go dobrze rozumieć intelektualnie. Chodzi raczej o to, aby Mu zaufać. Wraz z zaufaniem stopniowo przychodzi także i zrozumienie.

4. Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn

W tej trudnej, niezrozumiałej sytuacji, Maryia — podobnie zresztą jak kobieta kananejska (por. Mt 15, 22) — znajduje właściwe wyjście: sama całkowicie ufa i zachęca innych do całkowitego zaufania: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn. Zauważmy w tym jednym zdaniu dwa wyrażenia, które podkreślają wielkość zaufania Maryi: zróbcie wszystko i zróbcie cokolwiek. Tym jednym zdaniem Maryia otwiera nam drogę do absolutnego zaufania Jej Synowi. Zdanie to stanowi sedno pobożności maryjnej.

W naszych modlitwach mamy zwyczaj zwracać się do Maryi z bardzo różnymi prośbami. Przedstawiamy Jej wszystkie nasze trudności, kłopoty, problemy: nasze złe samopoczucie, potrzeby materialne, choroby, konflikty międzyludzkie, sytuacje zagubienia itd. Maryia z całym zaufaniem przyjmuje to i ofiaruje swojemu Synowi. Przedstawianie naszych potrzeb Maryi jest dobrze osadzone w duchu Ewangelii o cudzie w Kanie Galilejskiej. Ale kiedy my prosimy Maryię o cokolwiek, Ona również kieruje do nas prośbę: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn. Nasza rozmowa z Maryią jest często wymianą próśb. To, co chcemy uzyskać od Maryi, musi być zawsze zgodne z wolą Jej Syna i właśnie dlatego Maryia mówi — prosi: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn.

W obecnej medytacji chciejmy z wielkim zaufaniem i z wdzięcznością przyjąć słowa Maryi powiedziane do sług. One streszczają bowiem całą duchowość chrześcijańską. Prośmy, abyśmy przyjęli te słowa jako błogosławieństwo Maryi na naszą drogę życia. Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn — to jedno zdanie streszcza wszystko, co chce nam powiedzieć Maryia. Wyznacza zasadnicze kryterium rozwiązywania wszystkich naszych ludzkich problemów. Tu znajdujemy rozwiązanie wszystkich naszych trudności, zagubień, zranień, uwikłań, konfliktów wewnętrznych, konfliktów z innymi. Istotą życia duchowego jest słuchanie Jezusa i robienie tego, co On nam każe.

Co każe robić Chrystus sługom na weselu w Kanie Galilejskiej? Chociaż na stołach weselnych brakuje wina, On poleca nosić wodę. Jezus często każe nam robić rzeczy na pierwszy rzut oka dla nas niezrozumiałe, niepotrzebne, trudne i wymagające. Jezus daje często polecenia — zdawać by się mogło — nielogiczne z punktu widzenia ludzkiego. Takim też mogło się wydać polecenie dane sługom. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: Napełnijcie stągwie wodą! I napełnili je aż po brzegi.

Jesteśmy nieraz tak rutynowo osłuchani z Ewangelią od samego dzieciństwa, że nawet najciekawsze jej fragmenty nie robią na nas większego wrażenia. Ciągłe słuchanie tego samego wydaje nam się mało interesujące. Ewangelia nas już nieraz nie dziwi. Wszystko wydaje się jasne i proste. Trzeba nam wewnętrznej troski, wysiłku duchowego, aby móc odzyskać świeżość umysłu i świeżość serca, dzięki którym będziemy mogli odkrywać nieustannie nowość Ewangelii.

Ewangelie opisują bardzo dużo trudnych, niezrozumiałych i zadziwiających zachowań Jezusa. Maryia mówi: Nie mają już wina, a Jezus wydaje polecenie: Napełnijcie stągwie wodą! Na stołach brakuje wina, a Jezus każe nosić wodę. Każe nosić dużo wody. Sześć stągwi kamiennych, jak obliczyli egzegeci, mogło pomieścić około 600 litrów wody. Nakaz Jezusa mógł wzbudzić opór sług. Mogli oni upominać Jezusa: Na stołach nie brakuje wody. Na stołach brakuje wina. Po co tyle wody? Ale słudzy posłuszni Maryi napełnili je aż po brzegi. Potem Jezus powiedział do sług: Zaczerpnijcie i zanieście staroście weselnemu! Ci zaś zanieśli. Nakaz Jezusa, aby zanieść głównemu gospodarzowi wesela wlaną do stągwi wodę, mógł wywołać w sługach ponowny sprzeciw: Przecież na stołach nie brakuje wody. Na stołach brakuje wina. Jezus nie tłumaczy się jednak przed sługami z dokonanego cudu przemiany wody w wino. Bóg nie tłumaczy się przed człowiekiem ze swoich planów i zamiarów. Bóg tłumaczy się przed człowiekiem swoją nieskończoną miłością do niego. Bóg najpełniej wytłumaczył się przed człowiekiem w swoim Synu Jezusie Chrystusie.

Prośmy o pełne wiary, zaufania i uległości posłuszeństwo Jezusowi, które pozwoli nam przezwyciężyć ciekawość intelektualną, niepokój o przyszłość wynikającą z zagubienia wewnętrznego. Prośmy także, aby trudne słowa Jezusa demaskowały naszą niewiarę, aby stawały się dla nas wezwaniem do większego otwarcia na Jego Słowo.

5. Praca człowieka i moc Jezusa

Moglibyśmy zapytać: dlaczego Jezus kazał nosić wodę sługom? Czy nie mógł zrobić dodatkowego małego cudu, by woda sama znalazła się w stągwiach? Możemy też pytać, po co w ogóle Jezus polecił nosić wodę. Przecież mógł bez wody napełnić stągwie winem. Cud przemiany wody w wino, który w tej Ewangelii symbolizuje wewnętrzną przemianę człowieka, wymaga dwóch rzeczywistości: zwyczajnej ludzkiej pracy i cudownej mocy Jezusa. Aby nasze życie mogło posiadać smak dobrego wina, konieczna jest najpierw nasza ludzka praca — praca wytrwała i cierpliwa. Ale ludzka praca sama w sobie jest tylko wodą. Człowiek może jedynie nosić wodę. Nie potrafi jej jednak przemienić w wino. By ludzka praca stała się winem, potrzebne jest nasze zaufanie w moc Jezusa.

Nieraz z niepokojem pytamy, co jest ważniejsze w naszym życiu: ludzka praca, czy moc Jezusa. Pytanie to jest jednak pozbawione sensu. Zadawanie go świadczy o braku harmonii w naszym życiu duchowym. Św. Ignacy sformułował piękne zdanie ukazujące konieczność równowagi i harmonijnej integracji pomiędzy ludzką pracą i zaufaniem w moc Jezusa: Ufaj Bogu tak, jakby całe powodzenie spraw zależało wyłącznie od Niego; tak jednak dokładaj wszelkich starań, jakbyś ty sam miał wszystko zdziałać, a Bóg nic zgoła. Jezus nie zastępuje człowieka w jego wysiłku, pracy i zaangażowaniu. Tam, gdzie pracę może wykonać człowiek, Jezus zostawia mu pole działania. Cuda Jezusa nie są sztuczkami, dzięki którym możemy żyć łatwiej, wygodniej i przyjemniej. Cud przemiany wewnętrznej wymaga wielkiego wysiłku człowieka.

Nasza modlitwa, posty, dawane jałmużny, pobożna lektura, zaangażowanie w korzystanie z sakramentów świętych, rozmowy z kierownikiem duchowym — to wszystko jest tylko ludzką pracą. Byłaby ona bezowocna, gdyby zabrało w niej mocy Jezusa. Nasza praca staje się źródłem przemiany wewnętrznej dzięki temu, że towarzyszy nam łaska Jezusa, Jego Boska moc, Jego Boskie miłosierdzie. Pracując, zmagając się z sobą, trzeba jednocześnie wszystko powierzyć mocy Jezusa.

Zauważmy w tej Ewangelii prostą zależność pomiędzy ilością przyniesionej wody przez sługi i otrzymanego wina po jej przemienieniu. Ile było w stągwiach wody, tyle Jezus przemienił w wino. Jeżeli całymi nieraz latami w naszym życiu duchowym niewiele się dzieje, jeżeli nie wzrastamy wewnętrznie, to być może dlatego, że brakuje naszego pełnego zaangażowania, naszej pracy, naszego wysiłku — hojnego i wytrwałego noszenia wody. Często Jezus nie może w naszym życiu dokonać przemiany wody w wino, ponieważ brakuje wody. Jezus potrzebuje naszej pracy, naszego wysiłku, naszego zaangażowania, aby mógł nas przemienić.

Zauważmy jeszcze i ten fakt, iż tylko ta woda staje się winem, która została przyniesiona z polecenia Jezusa, na Jego wyraźne życzenie, na Jego rozkaz. Ten fakt pozwala nam lepiej zrozumieć, że moc przemiany wewnętrznej nie leży w wysiłku człowieka, w jego pracy i trudzie, ale w powierzeniu się mocy Jezusa. Prośmy w tej medytacji, byśmy uczyli się harmonijnego łączenia naszej ludzkiej pracy i mocy Jezusa. Prośmy także, abyśmy nie zrzucali na Jezusa tej pracy, którą sami winniśmy wykonać. Prośmy jednocześnie, byśmy nie usiłowali sami robić tego, co możemy otrzymać tylko od Jezusa jako Jego łaskę.

6. Czas wskazany przez Jezusa

Rozważana Ewangelia nic nam nie mówi o tym, kiedy woda stała się winem: czy wówczas, gdy wlewano ją do stągwi, czy też w momencie, kiedy słudzy czerpali i zanosili na stoły. Jedno jest pewne. Do stągwi noszono wodę, a starosta weselny pił już wino. Ta niewiadoma jest pięknym symbolem, który przestrzega nas przed swoistym czyhaniem na cud przemiany wewnętrznej. Cud ten nadchodzi w czasie wskazanym przez Jezusa. Cud, każdy cud, dokonuje się na życzenie Jezusa i z Jego Boskiej inicjatywy. Kto czyha na cud, ten go nie doświadcza.

Kiedy w naszych zmaganiach wewnętrznych oraz w podejmowanych praktykach duchowych dążymy tylko do tego, aby mniej cierpieć i poczuć się lepiej, wówczas taka praca nad sobą może sprawić, iż będziemy jeszcze bardziej kręcić się wokół siebie. Na cud przemiany trzeba nam czekać cierpliwie i z ufnością.

Bywa nieraz tak, iż długo żyjemy w jakiejś obojętności wobec Boga, w lekceważeniu Kościoła, skoncentrowani tylko na sobie i swoich ziemskich sprawach. Nagle pod wpływem jakichś trudnych, dramatycznych doświadczeń życiowych dokonuje się w nas pewien przełom wewnętrzny. Zaczynamy rozumieć bezsens takiego życia. Wówczas rodzi się w nas jakieś zniecierpliwienie wobec Boga. Żądamy od Niego cudownej przemiany całego życia w jednym momencie. W jednej chwili chcielibyśmy pozbyć się starych przyzwyczajeń i osiągnąć duchowe szczyty. Ale Pan Bóg, najlepszy Pedagog, każe nam nieraz pokornie i długo czekać. Czyhanie na cud przemiany może łatwo stać się próbą manipulowania Jezusem i Jego wolą. W życiu duchowym trzeba nam nosić wodę i cierpliwie czekać na interwencję Jezusa. Cud przemiany wewnętrznej przyjdzie w momencie, kiedy przestaniemy już na niego czekać.

Największym zaś cudem przemiany jest zapomnienie o sobie samym. Kiedy zrezygnujemy z czyhania na pokój wewnętrzny, na radość życia, na ludzkie szczęście, kiedy zrezygnujemy z szukania ludzkiego zrozumienia, akceptacji i miłości, otrzymujemy je w darze. Szukajcie najpierw Królestwa niebieskiego, a wszystko inne będzie wam przydane.

A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem, nie wiedział bowiem skąd ono pochodzi, ale słudzy którzy czerpali wodę wiedzieli, przywołał pana młodego i powiedział do niego: Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory. Bóg ofiaruje nam zawsze to, co dla nas jest najlepsze. Jezus może zachować nasze życie, może udzielić nam poczucia sensu, ładu i harmonii. On może dać nam wewnętrzną radość i pokój. Może nam je ofiarować także wówczas, kiedy będą przed nami piętrzyć się trudności, kiedy będziemy opadali z sił.

W zakończeniu tej modlitwy prośmy Matkę Najświętszą, aby była patronką szukania Jezusa, naszego otwierania się na Niego. Prośmy, aby pokazała nam, w jaki sposób powierzać Mu nasze życie, otwierać się na Jego Słowo. Przyjmijmy z wdzięcznością Jej słowa: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn jako Jej życzenie, Jej dobre słowo, jako błogosławieństwo na naszą drogę życia.

Źródło:http://mateusz.pl/

Słowo Życia - styczeń 2017

niedziela, 22 stycznia 2017

Zaufać Jezusowi



W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: "Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?" 2 On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: 3 "Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. 4 Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. 5 I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje.

Mt.18,1-5



Aktor z "Pasji" Mela Gibsona: Czuję olbrzymie błogosławieństwo Boże

Czy rolę u Mela Gibsona trzeba sobie wymodlić? Gościem Tematu Dnia był Romuald Kłos, aktor, odtwórca roli Rzymianina w „Pasji”, który w rozmowie z Ewą Pietrzak opowiedział o swoim nawróceniu.







Nadawane na żywo 17 sty 2017


Czy rolę u Mela Gibsona trzeba sobie wymodlić? Gościem Tematu Dnia był Romuald Kłos, aktor, odtwórca roli Rzymianina w „Pasji”, który w rozmowie z Ewą Pietrzak opowiedział o swoim nawróceniu.

- Ja jako wówczas niedawno nawrócony chrześcijanin nasłuchiwałem różnych podpowiedzi od Boga, co mam robić. Jedną z podpowiedzi była sugestia, żebym się modlił, żebym zagrał w filmie o Jezusie. Miałem takie przynaglenie, żeby zagrać w filmie o Jezusie jako aktor. Najśmieszniejsze jest to, że w ogóle nie byłem na castingu – mówił Romuald Kłos

- Mel Gibson przyjął mnie najpierw tylko na jeden dzień jako żołnierza. Po tym jak zobaczył moje demo aktorskie, to stał się entuzjastą, napisał mi tę rolę, bo jej nie było – dodawał

- Mel Gibson to wspaniały człowiek filmu, nie musi podnosić głosu, nie musi być surowy. On jest człowiekiem jednym z nas, jest wśród statystów, techników – opowiadał

Romuald Kłos podzielił się również swoim świadectwem nawrócenia:

- Nawróciłem się w wieku lat czterdziestu. Takie miałem życie wcześniej, że wszystko mi się udawało, nawet o wiele więcej, niż chciałem. Pracowałem w Rzymie jako architekt przez kilka lat, miałem też partnerkę Włoszkę, z którą zamieszkałem. Powoli zaczęło mi się to wszystko rozwalać. Zacząłem pić. Przez to, że byłem poza domem, traciłem pracę. Stoczyłem się na samo dno, na ulicę, byłem bezdomny – mówił

- Któregoś dnia spotkałem Polkę, która powiedziała trzy słowa: Bóg Cię kocha. Następnego dnia obudziłem się na ławce i zobaczyłem piękne niebo, które mnie zachwyciło. Wszystko było piękne, nawet ja. Tak jakbym się napił świeżej wody ze źródła. Zrozumiałem, że to Bóg stworzył z miłości dla mnie. Potem wstałem i zacząłem spacerować, po pewnym czasie zorientowałem się, że nie szukam alkoholu. Zwykle od tego zaczynałem dzień – mówił

- Czuję olbrzymie błogosławieństwo Boże – podkreślił 

Temat Dnia to program ukazujący się codziennie od poniedziałku do piątku. O najważniejszych sprawach publicznych rozmawiamy z ludźmi, którzy decydują o ich biegu. Zobacz pozostałe odcinki na https://www.salvetv.pl/multimedia/tem....

Salve TV www.salvetv.pl to nowa chrześcijańska telewizja internetowa. Główną ideą Salve TV jest emisja programów informacyjnych, rozrywkowych i edukacyjnych - przyjemnych w formie i wartościowych w treści.

Dziękujemy za oglądanie naszej stacji!

Jeśli chcesz dobrze orientować się w tematach elektryzujących opinię publiczną lub szukasz rozrywki na poziomie subskrybuj nasz kanał:http://www.youtube.com/c/SalveTVpl

piątek, 20 stycznia 2017

Tak na koniec dnia 😊


Czy modlisz się za swoją Ojczyznę?

Czy modlisz się za swoją Ojczyznę?
Czy dziękujesz Bogu że powołał cię do życia w tym właśnie miejscu, na tej, a nie innej ziemi?
Czy uczysz swoje dzieci / wnuki szacunku do Ojczyzny i modlitwy za nią?
Czy szanujesz ojczystą mowę?
Czy dbasz o ten kawałek ziemi?
Czy jesteś wdzięczny Maryi, że zechciała zostać naszą Królową?
Błogosław tą ziemie!

Ślady stóp




Od 20 stycznia w kinach możemy zobaczyć film „Ślady stóp” będący fabularyzowanym dokumentem o niezwykłej wyprawie, która staje się pielgrzymką na Camino del Norte.


Przyjaciele Dróg św. Jakuba w Polsce objęli go swoim patronatem.


Szczegóły przedstawione są na stronie: http://sladystop.pl/



Poszukuję 10 dzielnych podróżników chętnych przejść 1000 kilometrów w 40 dni. Dotarcie do celu nie jest zapewnione. Obiecuję cierpienie i na przemian przejmujące zimno i nieznośny upał. Najprawdopodobniej nabawisz się kontuzji, obolałych mięśni i pęcherzy na stopach. Zniechęcenie i pokusa zrezygnowania zapewnione codziennie. Snu – niewiele, czasem na zimnej ziemi.

Nieuniknione przypadki zabłądzenia, jednak… Nagrodą może być odnalezienie siebie




Tak zaczyna się ta opowieść o drodze i poszukiwaniu.


Film drogi, inny niż wszystkie do tej pory – elektryzujący, klimatyczny, wciągający widzów w fizyczną i duchową przygodę. Każda z postaci przechodzi na szlaku swój własny proces duchowej przemiany. Nasi bohaterowie staną twarzą w twarz z własnymi ograniczeniami doświadczając duchowego i fizycznego cierpienia w postaci wyczerpania, wątpliwości i… pęcherzy! „Użalanie się nad sobą” jest wiodącym antagonistą, który na każdym kroku próbuje doprowadzić do konfrontacji z naszymi bohaterami.

„Ślady stóp” to film, w którym widz staje się pielgrzymem i wraz z bohaterami dostaje szansę na odkrycie swojej drogi życia, swojego Camino.

Modlitwa na dzisiaj


niedziela, 15 stycznia 2017

Wspólnotowe Słowo Życia - styczeń 2017


Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza 


Gdy Jezus posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu ziem Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: 

«Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego, na drodze ku morzu, Zajordanie, Galilea pogan! Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci wzeszło światło». 

Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: «Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie».


Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, Jezus ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi». Oni natychmiast, zostawiwszy sieci, poszli za Nim. A idąc stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci: Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim. 

I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu.

Dla uzupełnienia podaje również pierwsze i drugie czytanie. Warto spojrzeć przez pryzmat całości czytań. Myślę, że drugie czytanie jest skierowane nie tylko do naszej grupy modlitewnej ale do wszystkich działających w KK.



PIERWSZE CZYTANIE

Naród kroczący w ciemnościach
ujrzał światłość wielką

Iz 8, 23b – 9, 3


Czytanie z Księgi proroka Izajasza 


W dawniejszych czasach upokorzył Pan krainę Zabulona i krainę Neftalego, za to w przyszłości chwałą okryje drogę do morza, wiodącą przez Jordan, krainę pogańską. 

Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło. Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele. Rozradowali się przed Tobą, jak się radują w żniwa, jak się weselą przy podziale łupu. 

Bo złamałeś jego ciężkie jarzmo i drążek na jego ramieniu, pręt jego ciemięzcy, jak w dniu porażki Madianitów.


Oto słowo Boże.




DRUGIE CZYTANIE

Jedność chrześcijan

1 Kor 1, 10-13. 17


Czytanie z Pierwszego Listu Świętego Pawła Apostoła do Koryntian 


Upominam was, bracia, w imię Pana naszego, Jezusa Chrystusa, abyście żyli w zgodzie i by nie było wśród was rozłamów; abyście byli jednego ducha i jednej myśli. 

Doniesiono mi bowiem o was, bracia moi, przez ludzi Chloe, że zdarzają się między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: «Ja jestem od Pawła, a ja od Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa». Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni? 

Nie posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię, i to nie w mądrości słowa, by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża.


Oto słowo Boże.

Komentarz: 

Zamknijmy oczy. Zobaczmy w swym sercu Jezusa. Chodzi od miejscowości, do miejscowości, po drogach nagrzanych słońcem, na boso. Doświadcza różnych niewygód. Przyjmowany jest bardzo różnie, On Bóg Człowiek. Jednak teraz ludziom objawia siebie w swym człowieczeństwie przyjmując wszystko cierpliwie, biorąc na siebie niedostatek, nie zawsze przyjazne relacje z ludźmi, trudy ciągłej wędrówki, bowiem nigdzie nie zatrzymywał się na dłużej. Wszędzie, gdzie szedł, objawiał się jako miłość. 

Przyjrzyjmy się tej scenie. Jezus zbliża się do pewnej miejscowości. Ponieważ wysłał wcześniej swoich uczniów, by przygotowali miejsce, gdzie mógłby nauczać, ludność tej osady już wygląda Jego przyjścia. Słyszeli o Jezusie z Nazaretu. Słyszeli często „niesłychane” ich zdaniem wieści. Jednak serca ich pragnęły, by to wszystko było prawdą. Dlatego biegną by przywitać Jezusa. Słychać krzyki o litość, o uzdrowienie. To z tyłu, za tymi, którzy w pełni sił wybiegli na spotkanie z Mesjaszem, krzyczą chorzy, słabi, kalecy. Słychać również nieprzyjemne dla ucha, pełne złości i trwogi głosy opętanych. Jezus zaś przychodzi do nich pełen pogody. Nie widać po Nim zmęczenia drogą, choć trwała kilka godzin w skwarze. Już na początku każe zamilknąć nieczystym duchom i przyprowadzić opętanych na miejsce głoszenia nauki. I staje się cud. Opętani, którzy budzili stale strach u miejscowej ludności, byli związywani i zamykani w osobnym budynku, teraz łagodni jak baranki idą za Jezusem. 

Jezus był i człowiekiem i Bogiem. Chociaż swoją Boską naturę odsunął na bok, jednak był cały czas Bogiem. Miał Boską moc i majestat, tak, więc drżały przed Nim moce ciemności. Udzielał z serca płynącego uzdrowienia wszystkim, którzy pragnęli i wierzyli. Zajmował się potrzebującymi. A więc chorymi, opuszczonymi, samotnymi, opętanymi. Mówił o sobie, iż przyszedł do wszystkich, którzy się źle mają. I miał tu na myśli nie tylko choroby ciała. On swoją myślą obejmował całego człowieka. Przyszedł do wszystkich. Również tych, którzy chorzy są na duszy, nie tylko na ciele. Do tych, którzy cierpią z powodu niesprawiedliwych sądów. Z powodu opuszczenia przez bliskich, z powodu biedy. Jezus widział cały ogrom nieszczęść, smutku, dramatów. Tych, którzy Go potrzebowali było bardzo wielu. On przychodził do serc spragnionych, ale i do tych, którzy nie zdawali sobie sprawy z tego, jak bardzo Go potrzebują. On przychodził do wszystkich. Niósł nadzieję, radość, pokój. Budził w sercach miłość i ufność. Tak przyjmowali Go ci, co mieli serca otwarte, ci, którzy dali się ująć łasce, którzy mieli w sobie pokorę, którzy w swym życiu zaznali mnóstwo cierpienia. Byli i tacy, w których sercach kiełkowała zawiść, złość, niechęć. Byli tacy, którzy czując, że Jezus wydobywa z ich serc cały brud, nienawidzili Go za to. A Jezus szedł do wszystkich. Bowiem tak naprawdę wszyscy potrzebowali uzdrowienia. 

Jezus niósł im wszystkim niezmiernie ważną wiadomość. To była ta szczególnie istotna wiadomość: Nawracajcie się, bowiem królestwo niebieskie jest już bliskie. On mógł tak mówić. Sam przecież żył w tym królestwie. To On był tym królestwem. To Jego przyjście przybliżyło do ludzi Niebo. To On - sam Bóg zszedł na ziemię! Ludzkość doświadczyła niepojętego wydarzenia, wyróżnienia, szczęścia - sam Bóg przyszedł do niej. Zawitał w konkretne miejsca. Rozmawiał z konkretnymi ludźmi, odwiedzał ich świątynie, dotykał i uzdrawiał chorych, pocieszał tych, którzy się smucili. Już przybliżyło się do was królestwo niebieskie! Obudźcie wasze serca! Bóg jest blisko! Bóg jest między wami! Zobaczcie oczami duszy te tłumy biednych grzeszników, ludzi ubogich, chorych, spragnionych pocieszenia. Zobaczcie samotne matki, wdowy, starców żyjących w poniewierce, bo bliscy się ich wyrzekli. Zobaczcie tysiące chorych, trędowatych, wyrzuconych na margines społeczeństwa, żyjących jak zwierzęta i umierających jak one. Zobaczcie ludzi prostych, uczciwych, ale też oczekujących na lepszy los. 

Tylko ci, którym dobrze się powodziło, którzy byli bogaci i poważani nie wyglądali tak ochoczo Mesjasza. A już na pewno nie Jezusa, który mówił o wzajemnej miłości i dzieleniu się własnym dobrem, o prostocie serca i stanięciu się jako dzieci. Wiele było serc oczekujących Chrystusa. Wiele zapragnęło doświadczyć obecności królestwa niebieskiego na ziemi. Wielu zostało poruszonych dogłębnie naukami Jezusa i zmieniło swoje życie. Do tych już królestwo niebieskie przyszło. Bo ono przychodzi wprost do serca. Nastaje w duszy. Nie jest jak wicher, który łamie, niszczy, lecz jest jak ciepły, lekki wiaterek, który delikatnie muska twarz i chłodzi. Nie jest jak gwałtowna burza, tylko jak drobny letni deszczyk, który orzeźwia. Nie jest jak oślepiające światło, ale jak delikatnie nastający świt, wschodzące słońce o poranku, rzucające swe pierwsze promienie na ziemię.

Źródło komentarza: malenkadroga.pl

Marta Wiatr, siostra lidera Komitetu Obrony Demokracji, udzieliła wywiadu tygodnikowi "wSieci".


W wywiadzie pt. "Mój brat szkodzi Polsce" Marta Wiatr mówi m. in., że Mateusza Kijowskiego łatwo trzymać za twarz, bo ma dużo za uszami. Jest zadłużony, więc nietrudno nim sterować za pomocą pieniędzy. Gdy będzie grzecznie robił, co trzeba, to mu się spłaci trochę długów. A jeśli nie – wierzyciele będą długi ściągać w trybie pilnym. Jest dla mnie oczywiste, że za KOD stoi jakaś siła. Mateusz sam by tego nie wymyślił – dodaje.

Zdaniem siostry Mateusza Kijowskiego po stronie PO wszystkie twarze zostały skompromitowane i musieli sięgnąć po kogoś świeżego.

Marta Wiatr zwraca uwagę, że z każdego można zrobić lidera, jeżeli zainwestuje się dużo pieniędzy. Przypomina śp. Andrzeja Leppera, który był odpowiednio wspomagany. Wskazuje, że śp. lider Samoobrony dzięki jakimś swoim talentom te 10-11 proc. zgromadził i wszedł do parlamentu.

KOD więcej na pewno nie udałoby się zgromadzić, ale to wystarczyłoby, by bruździć – dodaje siostra lidera KOD.

Najnowsze wydanie tygodnika "wSieci" w sprzedaży od poniedziałku.


Źródło: wsieci.pl, telewizjarepublika.pl

Katolik to człowiek radosny

Można i tak ewangelizować 😇

sobota, 14 stycznia 2017

I Surrender - Hillsong Live



Here I am
Down on my knees again
Surrendering all
Surrendering all

Find me here
Lord as You draw me near
Desperate for You
Desperate for You

I surrender

Drench my soul
As mercy and grace unfold
I hunger and thirst
I hunger and thirst

With arms stretched wide
I know You hear my cry
Speak to me now
Speak to me now

I surrender
I surrender
I want to know You more
I want to know You more

Like a rushing wind
Jesus breathe within
Lord have Your way
Lord have Your way in me

Like a mighty storm
Stir within my soul
Lord have Your way
Lord have Your way in me


Oto jestem
Znów nisko na moich kolanach
Oddając wszystko
Oddając wszystko

Znajdujesz mnie tutaj Panie
Gdy przyciągasz mnie blisko
Rozpaczliwie Cię pragnę
Rozpaczliwie Cię pragnę

Poddaję się

Obmyj moją duszę
Jak miłosierdzie i łaska rozwijają się
Łaknę i pragnę
Łaknę i pragnę

Z ramionami szeroko rozłożonymi
Wiem, że słyszysz jak płaczę
Przemów do mnie teraz
Przemów do mnie teraz

Poddaję się
Poddaję się
Chcę poznać Cię lepiej
Chcę poznać Cię lepiej

Jak gwałtowny wiatr
Którym oddychał Jezus
Panie zrób po swojemu
Panie kieruj mną jak chcesz

Jak potężny sztorm
Zamieszaj w mojej duszy
Panie zrób po swojemu
Panie kieruj mną jak chcesz

O. Robert DeGrandis SSJ - Przebaczenie - Uzdrowienie

czwartek, 12 stycznia 2017

Spotkanie przy Biblii

Zapraszamy na dzisiejsze spotkanie przy Biblii w Domu Misyjnym Misjonarzy Krwi Chrystusa w Swarzewie. 
12.01.2017

Zaczynamy o 20.00, 
Przyjdź i Ty! Czekamy na Ciebie.

wtorek, 10 stycznia 2017

Uwaga! Ostrożnie z modlitewnikiem "Armia Najdroższej Krwi Jezusa Chrystusa".



Recenzja w sprawie “Armii Najdroższej Krwi Jezusa Chrystusa”


Od wielu lat na rynku wydawniczym w Polsce istnieje książka pt. “Armia Najdroższej Krwi Jezusa Chrystusa”. Dlaczego jako Misjonarze Krwi Chrystusa i Wspólnota Krwi Chrystusa zauważamy tę pozycję i odnosimy się do jej treści? Ponieważ może ona wprowadzać czytelników w błąd i rodzić wiele nieporozumień, a przede wszystkim wykrzywiać prawdziwą religijność, już nie mówiąc o duchowości.

Chciałbym zwrócić uwagę na pewne niebezpieczeństwa, które zawarte są w treści tego modlitewnika. Po pierwsze mówi on o nie wiadomo skąd wziętych obietnicach nie zatwierdzonych przez Kościół[1]. Cały modlitewnik nie zawiera imprimatur biskupa z terenu Polski. Poza tym kojarzony jest bardzo często z nami, czyli Wspólnotą Krwi Chrystusa, ruchem katolickim, za który odpowiedzialni w Polsce są Misjonarze Krwi Chrystusa. My natomiast nie chcemy identyfikować się z tym modlitewnikiem, który z jednej strony mówi o pobożnościach zatwierdzonych przez Kościół np. kult Miłosierdzia Bożego, a z drugiej zawiera obietnice niepewne, nie zatwierdzone przez Kościół, które budzą wątpliwości teologów (recenzja Ks. K.Kujawy CPPS i O. Bartosz Prusiewicz OFM). W naszej Wspólnocie staramy się formować członków według Słowa Bożego, które prowadzi do naśladowania Jezusa Chrystusa, Jego Matki i świętych.

Mam wątpliwości czy ten modlitewnik oparty na obietnicach nie wiadomo skąd pochodzących i mnóstwie modlitw może być dobrym formatorem wiernych.

Jako odpowiedzialny za formację Wspólnoty Krwi Chrystusa w Polsce stwierdzam, że dla członków i sympatyków Wspólnoty Krwi Chrystusa ten modlitewnik nie jest oficjalnym modlitewnikiem i treścią formacyjną.

Ks. Bogusław Witkowski CPPS Moderator Krajowy Wspólnoty Krwi Chrystusa


Artykuł opublikowany w czasopiśmie: Wypłyń na głębię nr 4/2013 i nr 1/2014 ; Autor, O. Bartosz Prusiewicz OFM ; e-mail: bart.ofm@gmail.com

Kwartalnik ,,Wypłyń na głębię” Kontakt do sekretariatu Wydawnictwa: tel. 12 637 86 64 Pn-Pt 9.00-13.00 i 14.30-17.00; e-mail: se@ofm.krakow.pl

Pierwszy raz zetknąłem się w modlitewnikiem „Armia Najdroższej Krwi Jezusa Chrystusa” 10 lat temu w nowicjacie. Dostałem go w prezencie od znajomych zaangażowanych w ruch Odnowy w Duchu Świętym. Osobiście nie jestem zwolennikiem wszelkich modlitewników, stanowczo wolę własne słowa dlatego modlitewnik wylądował na kilka lat na półce. Niejednokrotnie słyszałem coś o „modlitewniku”, że nie ma zgody władz kościelnych, że zawiera teksty niepotwierdzonych objawień itp. Jednakże, jakoś szczególnie mnie to nie interesowało aż do ostatniego czasu, gdy zostałem poproszony o głębsze przyjrzenie się rzeczonemu „modlitewnikowi”.

Na pierwszy rzut oka zwykły modlitewnik ale po głębszej refleksji już nie taki zwykły. Pierwsza zastanawiająca sprawa to brak zgody jakiejkolwiek władzy kościelnej na druk tej książeczki. Gdy zajrzymy do jakiejkolwiek książki teologicznej, modlitewnika czy innej pozycji ściśle związanej z religijnością, to znajdziemy tzw. Imprimatur czyli pozwolenie kompetentnej władzy (ordynariusza miejsca lub ordynariusza zakonnego) na druk danej książki. W przypadku „modlitewnika” takiej zgody brak, co dla katolika powinno być zapaleniem „żółtego światła”. Wydawca, co prawda informuje, że „zawarte modlitwy dotyczą nowych objawień i nie zawierają treści wykraczających poza oficjalne stanowisko Kościoła w sprawach wiary i moralności.” Czy aby na pewno? Idźmy dalej. Kilka technicznych spraw. Jasno wynika, że teksty zawarte w „modlitewniku” są tłumaczone z języków obcych, niestety nie dowiemy się kto dokonał tłumaczenia. Trudno też znaleźć jakiekolwiek informacje kim jest autor Rudolf Szafer. Kolejna sprawa to wydawca… no właśnie kto jest wydawcą, ja do tej pory tego nie rozszyfrowałem…

Przyjrzyjmy się samej treści modlitw. W przedmowie autor opisuje czym jest „Armia Najdroższej Krwi” jakie są jej założenia, jakie obietnice Matka Boża dała tym, którzy w szeregi tejże armii wstąpią. Autor powołuje się na jakąś Wizjonerkę, która „jest osobiście znana redakcji” (zob. s.7). Szkoda, że nie podano o kogo chodzi i jaki jest stosunek Kościoła do wizji rzeczonej Pani? Przypomnijmy, że wszystkie objawienia prywatne muszą być zbadane przez Kościół i ocenione czy np. nie zawierają treści sprzecznych z wiarą Kościoła. W adhortacji apostolskiej „Verbum Domini” Benedykt XVI pisze:

„Dlatego Synod zalecił « pomaganie wiernym we właściwym rozróżnianiu słowa Bożego i objawień prywatnych », których rolą « nie jest (…) „uzupełnianie” ostatecznego Objawienia Chrystusa, lecz pomaganie w pełniejszym przeżywaniu go w jakiejś epoce historycznej ». Wartość objawień prywatnych różni się zasadniczo od jedynego Objawienia publicznego: to ostatnie wymaga naszej wiary; w nim bowiem ludzkimi słowami i za pośrednictwem żywej wspólnoty Kościoła przemawia do nas sam Bóg. Kryterium prawdziwości objawienia prywatnego jest jego ukierunkowanie ku samemu Chrystusowi. Jeśli oddala nas ono od Niego, z pewnością nie pochodzi od Ducha Świętego, który jest naszym przewodnikiem po Ewangelii, a nie poza nią. Objawienie prywatne wspomaga wiarę i jest wiarygodne właśnie przez to, że odsyła do jedynego Objawienia publicznego. Stąd kościelna aprobata objawienia prywatnego zasadniczo mówi, że dane przesłanie nie zawiera treści sprzecznych z wiarą i dobrymi obyczajami; wolno je ogłosić, a wierni mogą przyjąć je w roztropny sposób. Objawienie prywatne może wnieść nowe aspekty, przyczynić się do powstania nowych form pobożności lub do pogłębienia już istniejących. Może mieć ono pewien charakter prorocki (por. 1 Tes 5, 19-21) i skutecznie pomagać w lepszym rozumieniu i przeżywaniu Ewangelii w obecnej epoce; dlatego nie należy go lekceważyć. Jest to pomoc, którą otrzymujemy, ale nie mamy obowiązku z niej korzystać. W każdym razie musi ono być pokarmem dla wiary, nadziei i miłości, które są dla każdego niezmienną drogą zbawienia.”

Przejdźmy do strony 48 na której znajdziemy egzorcyzm. Odrobina prawa. Kodeks Prawa Kanonicznego jasno mówi, w kan. 1172, że “Nikt nie może dokonywać zgodnie z prawem egzorcyzmów (…) jeśli nie otrzymał od ordynariusza miejsca specjalnego i wyraźnego pozwolenia. To samo potwierdza Dekret Stolicy Apostolskiej wprowadzający Nowy Rytuał Egzorcyzmów w nr. 13. Oczywiście mowa tu o egzorcyźmie wiekszym, a więc bezpośrednim zwróceniu się do ducha nieczystego. Istnieją także egzorcyzmy mniejsze takie jak choćby znak krzyża, modlitwa zawarta na Medaliku św. Benedykta: crux santa sit mihi lux, non draco sit mihi dux (niech krzyż święty będzie mi światłem, a diabeł nie będzie mi przewodnikiem) czy choćby Modlitwa do św. Michała Archanioła. Lecz zauważmy, że w żadnej z wymienionych modlitw nie ma bezpośredniego zwrócenia się do demona. Niestety na s. 49 znajdziemy modlitwę poprzez którą odmawiający ma niejako bezpośrednio zwrócić się do demonów (Egzorcyzmujemy ciebie, wszelki duchu nieczysty) czy nawet im rozkazywać (…wykorzeń się i uciekaj…). Jest to strasznie niebezpieczna praktyka przez którą sami możemy potrzebować posługi egzorcysty.

Na stronie 67 otrzymujemy zapewnienie, że za odmówienie “Słodkie Serce Jezusa, bądź moją miłością” otrzymamy odpust cząstkowy. Wydawało by się, że taka mała rzecz lecz znów do modlitewnika wkradł się błąd. Sprawę odpustów reguluje jeden z watykańskich urzędów zwany Penitencjarią Apostolską. Peniteciaria jest odpowiedzialna za nadawanie odpustów za pobożne praktyki religijne. Co jakiś czas wydaje dokument zwany Enchiridion Indulgentiarum, w którym w sposób bardzo szczegółowy wymienia wszystkie odpusty zupełne i cząstkowe. Dla wytrwałych dokument można odnaleźć na oficjalnej stronie internetowej Watykanu – vatican.va i samodzielnie sprawdzić, czy taki akt strzelisty znajduje się w tym wykazie. Gdy przebrniemy przez kilkadziesiąt stron łaciny zorientujemy się, że akurat takiego wezwania nie ma. Cóż, można byłoby pomyśleć, że to małe zaniedbanie a ja powiem, że kolejne wprowadzanie czytelnika w błąd.

Na stronie 71 znajdziemy modlitwy do odmawiania w czasie mszy świętej. Autor najwidoczniej zapomniał, że to właśnie msza święta jest najdoskonalszą modlitwą, której nic nie może się równać. Obawiam się, że jeżeli chcielibyśmy odmówić w czasie eucharystii wszystkie wskazane przez “modlitewnik” oracje zupełnie stracilibyśmy rachubę, co na mszy się dzieje. Moment tzw. podniesienia nie jest odpowiednim czasem na jakieś prywatne modlitwy. To czas na cichą adorację Jezusa Eucharystycznego. Teksty mszy świętej są przecież tak bogate w treść, że czego chcieć więcej. Wystarczy przecież wsłuchać się w słowa, które wypowiada kapłan przecież w imieniu Chrystusa. Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego niejednokrotnie podkreśla, że, “modlitwa eucharystyczna domaga się, aby wszyscy wsłuchiwali się w nią w pełnym czci skupieniu.” (zob. OWMR nr 78) Dziwny jest również tekst z modlitewnika, że “gdy odmawiacie Baranku Boży…musicie klęczeć i trzykrotnie bić się w piersi.” Mszał Rzymski nigdzie nie wspomina o takim geście. Oczywiście można go wykonać z pobożności tylko po co zostało użyte słowo “musicie” skoro Kościół nic takiego nie karze robić. Mszał Rzymski o biciu w piersi wspomina tylko raz w czasie pierwszej formy aktu pokuty.

Kolejna nie do końca jasna praktyka opisana została na stronie 76. Chodzi mianowicie o sposób przyjmowania Komunii św. Najnowsza wykładnia Urzędu Nauczycielskiego Kościoła brzmi następująco: Chociaż każdy wierny zawsze ma prawo według swego uznania przyjąć Komunię świętą do ust, jeśli ktoś chce ją przyjąć na rękę, w regionach, gdzie Konferencja Biskupów, za zgodą Stolicy Apostolskiej, na to zezwala, należy mu podać konsekrowaną Hostię. Ze szczególną troską trzeba jednak czuwać, aby natychmiast na oczach szafarza ją spożył, aby nikt nie odszedł, niosąc w ręku postacie eucharystyczne. Jeśli mogłoby zachodzić niebezpieczeństwo profanacji, nie należy udzielać wiernym Komunii świętej na rękę. (Redemptionis sacramentum, nr 92). Ja nie odważę się dyskutować z oficjalnym stanowiskiem Kościoła Rzymskiego, autor książeczki, jak najbardziej. Powoływanie się w tym miejscu na publikacje natury pobożnościowej jest śmieszne. O dyscyplinie decyduje Kościół a nie prywatne objawienia i mistycy! Według mnie autor wiele czerpie z tzw. Objawień z Oławy, które przecież zostały potępione przez Kościół jako niezgodne z doktryną. 

Orędzia oławskie uczą między innymi tego, że Chrystus odwraca się i odchodzi od człowieka, który nie klęczy w czasie Komunii św. I tak na przykład w orędziu nr 133 z 30.01.93 znajdują się rzekome słowa Maryi: “Mój synu, kiedy wiernym podawane jest Ciało Pana Jezusa na stojąco i kapłan sprzeciwia się, gdy ktoś klęka i podaje Ciało Pana Jezusa na stojąco, wtedy Jezus Chrystus odchodzi, odwraca się od tego, który przyjmuje Jego Ciało na stojąco, bo Pan Jezus przekazuje Moim sługom, aby Jego Ciało podawali na klęcząco i do ust, i aby wierni tylko tak przyjmowali.”

Pan Domański posuwa się więc do absurdalnego stwierdzenia, że Chrystus jest obecny w Eucharystii, gdy Komunia św. jest podawana na klęcząco i do ust, natomiast, gdy ktoś nie uklęknie – Chrystus odchodzi. I tak w tym samym orędziu (nr 133 z 30.01.93) czytamy: “Naród polski przyjmuje Ciało Pana Jezusa na klęcząco i do ust i wtedy Jezus Chrystus jest obecny.” Tak więc, według orędzi oławskich, klęczenie przy Komunii św. powoduje, że Zbawiciel jest obecny. Gdy ktoś natomiast nie klęczy – Chrystus odwraca się i odchodzi…

Nauka o obecności Chrystusa, gdy ktoś klęczy, i o odwracaniu się Pana Jezusa, gdy ktoś nie przyjmuje Komunii św. na klęcząco, nie jest żadną „niezręcznością językową” oławskiego wizjonera, ponieważ wyraźnie potwierdza ją np. w orędziu nr 175 z 14.04.95, a więc wygłoszonym 2 lata później: “Strasznie się dzieje na ziemi. Niektórzy kapłani są nieposłuszni Panu Jezusowi i podają wiernym Ciało Pana Jezusa na stojąco i do ręki. Kapłan ma podawać Ciało Pana Jezusa na klęcząco i do ust, bo kiedy nieposłuszeństwo jest w świątyni Pan Jezus się odwraca. Podają hostię, ale Pan Jezus odwraca się, bo nie ma pokory u wiernych, nie ma modlitwy.” Ta nauka to herezja w czystej i bezsprzecznej formie!

Idźmy do strony 216. W piękne nabożeństwo do Najświętszego Serca Pana Jezusa, o którym przypomniała Kościołowi św. Małgorzata Maria Alacoque zostały wplecione słowa niejakiej s. Klary Farchaud, francuskiej mistyczki z przełomu XIX i XX znanej również jako s. Klara od Jezusa Ukrzyżowanego. Słowa wytłuszczone obok wizerunku Serca Jezusowego powinny każdego czytelnika wprawić w osłupienie. „Tym, którzy z prawdziwą miłością ucałują Obraz Mego Serca, startego dla nieprawości waszych, udzielę przebaczenia win, nawet przed sakramentalnym rozgrzeszeniem.” Przepraszam za infantylne porównanie ale z tekstu wynika, że wystarczy całus dla Pana Jezusa i już do spowiedzi iść nie trzeba. Czy to aby rzeczywiście zatwierdzone przez Kościół prywatne objawienie? Niestety nie, w 1920 r. Święte Oficjum czyli Kongregacja Nauki Wiary oficjalnie nie przyznała statusu nadprzyrodzoności objawieniom jakich doznała s. Klara. Należy się głęboko zastanowić czy przypadkiem nie celowo w zatwierdzone przez Kościół modlitwy zostały włączone teksty, których Kościół zaakceptować nie mógł?

Autor ma bardzo nietypowe podejście do medalików, które w pobożności pełnią dość istotną rolę. „Św. Benedykt, Św. Michał, Cudowny Medalik, Krucyfiks, Cudowny Medalik Naszej Pani od Arki, Ducha Świętego, Róży Mistycznej, Św. Józefa, Dzieciątka z Pragi, św. Antoniego, Miłosierdzia Bożego, Najświętszej Głowy Jezusa i inne. Medaliki, szczególnie cztery pierwsze, nosimy zawsze na szyi i nie zdejmujemy nawet podczas kąpieli.” Czytając ten tekst od razu nasunęło mi się pewne skojarzenie. W jednym z ostatnich numerów miesięcznika „Egzorcysta” znalazło się świadectwo młodej kobiety, która po utracie męża w wypadku próbowała się z nim „skontaktować” za pomocą wróżki-medium. Dostała od czarownicy pewien talizman, którego nie mogła ściągać ani do snu ani do kąpieli. Jak zapewniała wróżka, gdy to uczyni rytuał się przerwie i trzeba będzie rozpoczynać od nowa. Bardzo podobne podejście? Krzyżyków czy wszelkiego rodzaju medalików nie można traktować magicznie jak wspomnianych talizmanów. One nie działają same przez się. Nie ma w nich zawartej mocy czy siły. Przecież nie obronią osoby niewierzącej przed niebezpieczeństwami. W tym przypadku chroni i działa łaska Boża i nasze poddanie się jej. Nic więcej. A medalik ma nam o tym przypominać. Chrześcijanin ma jak najbardziej nosić znaki poprzez, które wyraża swoje przywiązanie do wiary ale nie może ich traktować jako talizmany czy amulety „na szczęście”.

Na stronie 274 autor opisuje Medalion pod nazwą Maryja Współodkupicielka i Pośredniczka Wszystkich Łask. Na początku kilka słów wyjaśnienia. Na fali objawień Matki Bożej w Amsterdamie, w którym Maryja życzyła sobie ustanowienia piątego dogmatu dotyczącego jej samej powstał ogólnoświatowy ruch, którego celem jest doprowadzenie do ogłoszenia piątego, ostatniego dogmatu maryjnego – Maryja Wpółodkupicielka, Pocieszycielka i Pośredniczka Łask Wszelkich. „Do tej pory w Kościele mamy cztery dogmaty maryjne: Boże macierzyństwo Maryi, Jej trwałe dziewictwo, niepokalane poczęcie i wniebowzięcie. Kongregacja Nauki Wiary, gdy jej prefektem był kard. Joseph Ratzinger, skrytykowała ideę kolejnego dogmatu. Przyjęła w tym względzie werdykt watykańskiej Międzynarodowej Papieskiej Akademii Maryjnej, który zapadł w 1996 r. W Częstochowie: „Nie jest słuszne, aby schodzić z drogi wyznaczonej przez Sobór Watykański II i ogłaszać nowy dogmat”. Papież w swoich kardynalskich jeszcze czasach wyraźnie i bezpośrednio odniósł się do akcji Vox Populi. W książce wywiadzie rzece „Bóg i świat” (2000 r.) Peter Seewald zadał mu pytanie: „Wielu ludzi postuluje, by Kościół katolicki podniósł Maryję do godności »Współodkupicielki«. Czy Kościół przychyli się do tego dezyderatu — czy też jest on herezją?”. Kardynał odpowiedział: „Nie sądzę, by w przewidywalnym czasie Kościół przystał na ten postulat (…) Jako Kongregacja Nauki Wiary odpowiadamy w tej sprawie, że inne tytuły Maryi lepiej wyrażają jej znaczenie, podczas gdy formuła »Współodkupicielka« mocno odbiega od języka Biblii i Ojców Kościoła, przez co rodzi nieporozumienia. Co można w tym postulacie uznać za słuszne? (…) Maryja antycypuje Kościół jako taki i jest jego, można rzec, uosobieniem, dlatego owo »współ« wzorcowo się w niej urzeczywistnia. Ale bacząc na owo »współ«, nie można zapominać o Chrystusowym »najpierw«: wszystko pochodzi od Niego, jak czytamy zwłaszcza w Liście do Efezjan i Liście do Kolosan; również Maryja właśnie Chrystusowi zawdzięcza wszystko, czym jest. Wyrażenie »Współodkupicielka« przesłoniłoby to źródło”.(cytuję za: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/tp2010-15-td.html). Obajwienie miało miejsce w Holandii a Medalion powstał we Francji jak twierdzi autor „Modlitwenika” czyli możemy wnioskować, że nie jest bezpośrednio związany w amsterdamskimi objawieniami. Studiując symbole zawarte w medalionie jeden z nich szczególnie przykuł moją uwagę. Mianowicie chrystogram ?. Powstał on z nałożenia na siebie dwóch pierwszych greckich liter Chi i Rho, słowa Chrystus (ΧΡΙΣΤΟΣ). Nigdzie nie znalazłem aby ktokolwiek tłumaczył to jako PAX czyli pokój. Znów nasuwa się pytanie. Czy to niewiedza autora, który zmienia znaczenie symbolu bo nie zna jego znaczenia czy celowy zabieg? Czytając dalej zlazłem tekst, że Maryja zażyczyła sobie aby na Medalionie umieszczony został taki tekst: Od Boga przez Maryję przychodzi zbawienie. Teraz zacytuję Konstytucję Dogmatyczną o Kościele Lumen gentium. Ojcowie soborowi w punkcie 60 mówią tak: Jedyny jest pośrednik nasz według słów Apostoła: “Bo jeden jest Bóg, jeden i pośrednik między Bogiem i ludźmi, człowiek Chrystus Jezus, który wydał samego siebie na okup za wszystkich” (1 Tm 2,5-6). Macierzyńska zaś rola Maryi w stosunku do ludzi żadną miarą nie przyćmiewa i nie umniejsza tego jedynego pośrednictwa Chrystusowego, lecz ukazuje jego moc. Cały bowiem wpływ zbawienny Błogosławionej Dziewicy na ludzi wywodzi się nie z jakiejś konieczności rzeczowej, lecz z upodobania Bożego i wypływa z nadmiaru zasług Chrystusowych, na Jego pośrednictwie się opiera, od tego pośrednictwa całkowicie jest zależny i z niego czerpie całą moc swoją, nie przeszkadza zaś w żaden sposób bezpośredniej łączności wiernych z Chrystusem, przeciwnie, umacnia ją. Jako dziecko Soboru, zawsze myślałem, że jedynym pośrednikiem jest Chrystus a Maryja idzie z nami jako „obecna w Kościele” i pokazuje nam Chrystusa, który jest Drogą, Prawdą i Życiem.

Na koniec zupełnie niezrozumiała dla mnie praktyka religijna, a mianowicie Chrzest dzieci nienarodzonych. Znów trochę teologii. Kościół od zawsze uczył, że mamy trzy rodzaje chrztu: 1. chrzest z wody, który wszyscy dobrze znają. 2. chrzest krwi: tam, gdzie mamy do czynienia z męczeństwem za wiarę, człowiek nie musi być zanurzony w wodzie, a zostaje wypełniony Duchem Świętym. Sama bowiem wiara w tej sytuacji wystarczy, aby serce zostało oczyszczone i wypełnione Duchem Świętym. Stąd też męczeńska śmierć to chrzest krwi. W niebie jest wielu ludzi, zwłaszcza z terenów misyjnych czy z pierwszych wieków chrześcijaństwa, którzy dostąpili zbawienia i są kanonizowani, czyli uznani za świętych, a nie zostali ochrzczeni w wodzie, tylko we własnej krwi. 3. chrzest pragnienia: Każdy, kto autentycznie pragnie zjednoczyć się z Bogiem, choć może o chrzcie nic nie wiedzieć i o Kościele nic nie słyszeć, to jeśli jego serce jest wypełnione pragnieniem i tęsknotą nawiązania kontaktu z Bogiem, Duch Święty wypełnia je sobą. Wielu ludzi, przez wszystkie wieki, dostaje się do nieba na podstawie tego chrztu pragnienia. To są ludzie, którzy duchowo należą do Kościoła. Przypomnijmy jeszcze, że 28 grudnia odchodzimy Święto Świętych Młodzianków – dzieci betlejemskich, które na rozkaz Heroda zostały zgładzone. Młodziankowie – dzieci – oddając za Boga życie otrzymali chrzest krwi i zasłużyli u Boga na podwójną aureolę: dziewictwa i męczeństwa. Kolekta mówi, że Młodziankowie obwieścili chwałę Bożą nie słowem lecz śmiercią.

Myślę, że takiego samego chrztu doznają dzieci, którym nie dane było się narodzić z różnych przyczyn. Tak samo jak nie można udzielić sakramentu namaszczenia osobie zmarłej tak samo nie można ochrzcić dziecka, które nie żyje. Przypomnijmy jeszcze, że sakramenty są tylko dla ŻYJĄCYCH i nieodzowna jest obecność osoby, której sakramentu się udziela. Tak jak nie możemy wyspowiadać się listownie czy telefonicznie, tak samo nie możemy ochrzcić dziecka bez jego fizycznej obecności.

Co ciekawe z tekstów zaproponowanych przez modlitewnik możemy wywnioskować, że Maryja nie zna przepisów obowiązujących w Kościele, co jest oczywiście bzdurą, ponieważ prosi :abyśmy chrzcili przynajmniej raz w tygodniu te dzieci wodą święconą. Woda, którą dokonuje się chrztu nie jest zwykłą wodą święconą. To woda nad, którą kapłan wypowiada specjalne błogosławieństwo, które znajdziemy w Rytuale Chrztu. Po drugie Kodeks Prawa Kanonicznego mówi, że to „biskup, prezbiter i diakon są zwyczajnymi szafarzami sakramentu chrztu”. Tylko w sytuacjach nadzwyczajnych chrztu może dokonać, każdy człowiek.

Podsumowując, modlitewnik jest lekturą, co najmniej dziwną i niegodną polecenia. Można w nim zaobserwować magiczne podejście do wiary oraz bardzo silne tendencje millenarystyczne. Podaje teksty bardzo wielu niezbadanych lub niezatwierdzonych objawień. Myślę, że na rynku wydawniczym jest wiele ciekawszych pozycji, które śmiało można polecić wierzącym ku rozwojowi i pogłębieniu ich wiary.

Z informacji Zgromadzenia Księży Misjonarzy Saletynów:

"Istnieje w krajach zachodnich, głównie w Kanadzie sekta tzw. „melanistów”. Oni to właśnie w wydawanych książkach i kasetach opowiadają rzeczy nieprawdziwe na temat objawienia w La Salette. Chętnie piszą o tajemnicach saletyńskich i podają wymyśloną regułę zakonu tzw. „Apostołów Czasów Ostatecznych”. Dla zmylenia ludzi, proponują swoje publikacje nawet wydawnictwom katolickim i kto nie zna dokładnie tematyki saletyńskiej, może zostać wprowadzony w błąd. W Polsce pojawiają się różne tego typu tłumaczenia i publikacje. Przed laty została omyłkowo wydana książka „Pasterka z La Salette”, która została wycofana. Również Księża Marianie wycofali kasetę video wyprodukowaną na życzenie melanistów. Nie znając dokładnie tych zagadnień, można uczynić wiele zła. Bardzo dziwnie brzmi powoływanie się na objawienie Matki Bożej i przypisywanie Jej słów, których nigdy nie wypowiedziała. Z broszurą „Armia Najdroższej Krwi Jezusa Chrystusa” nie mamy nic wspólnego. Podane tam informacje o Matce Bożej Saletyńskiej są nieprawdziwe. Prosimy więc nie kupować ani nie rozpowszechniać takich publikacji. "

ks. Franciszek Gutter MS